czwartek, 4 sierpnia 2011

Słówko od koordynatora

„Pod Łowiczem na końcu wsi, czyli kulturalne inspiracje w Zgierzu” -  długie, a za razem wiele dziś mówiące zgierzanom hasło. Właśnie tak nazywał się projekt, którego koordynatorem miałem przyjemność być. Po niedosycie odczutym po zeszłorocznym projekcie „Noc krótka, zaczyna się Sobótka…” postanowiliśmy, w trochę zmienionym składzie wnioskować o kolejne pieniądze do Narodowej Agencji Programu Młodzież
w Działaniu. Był to pierwszy projekt, o którego niepowodzeniu w etapie oceny konkursowej byłem prawie pewien. Drugi projekt o podobnym charakterze w tym samym, niewielkim mieście, ja po raz drugi jako koordynator, po raz trzeci w grupie inicjatywnej, Justyna Zielińska po raz drugi jako coach… Za dużo powtórzeń jak na jeden raz. A jednak, udało się! Już na początku wiedziałem, że to dla nas duże wyróżnienie, ponieważ nasze „Pod Łowiczem” było jedynym z 4 zgierskich projektów, który dostał grant w tym terminie.
Paula, Klaudia, Dominik i ja -  to nasza czwórka postawiła przed sobą zadanie „Zainspirować kulturalnie Zgierz”. Czy nam się to udało?
Już na etapie planowania projektu dużo pracy nam zajęło zbadanie potrzeb i wymyślenie ciekawych działań, które miałyby być kolejnymi etapami prowadzącymi do Nocy Sobótkowej. Wybraliśmy kilka opcji: pokazy filmowe, wykłady, warsztaty, wycieczkę, zajęcia kulinarne, imprezę podsumowującą i w końcu Noc Sobótkową. Na ile sprawdziły się nasze oczekiwania i obietnice ze stron partnerów?
Nie o wszystkim wypada pisać J Podczas etapu ewaluacji, po dogłębnym przeanalizowaniu ankiet wypełnianych przez uczestników projektu oraz naszych obserwacji, wyciągnęliśmy na przyszłość wiele wniosków: nie będziemy oraz nie polecamy nikomu organizować wykładów oraz proponujemy zastanowić się nad organizacją pokazów filmowych. Pomimo „jakiegoś” zainteresowania, nie spełniło ono naszych oczekiwań. Uważamy, że warsztaty były strzałem w 10. Decoupage, ikonopisarstwo i wycinanka łowicka, to działania, na które ciężko było zamknąć listy zgłoszeniowe. Jeśli chodzi o decoupage, to postanowiliśmy nawet przeprowadzić dodatkowe, poza projektowe zajęcia, dla tych, dla których miejsca brakło wcześniej. Jeśli chodzi o wycieczkę, to mi jest się ciężko wypowiedzieć. Tak naprawdę z tego całego dnia najlepiej pamiętam ulgę, gdy około godziny 17 wróciliśmy do Zgierza. Po raz pierwszy wzięliśmy się za organizacje takiego przedsięwzięcia. Głosy uczestników (słuchaczy ZU3W oraz podopiecznych MOPSu) mówiły jednak, że wycieczka się bardzo podobała. Działania kulinarne to kolejny sukces. Zamiast planowanych 6-8 osób na zajęciach pojawiło się ich prawie dwa razy więcej! Barszcz, świerzonka, pączki, kluski i smalec to tylko nieliczne z pyszności, które zostały przygotowane na zajęciach kulinarnych, a które można było spróbować dzień później, na imprezie „Parę słów o Łowiczu”. Po raz pierwszy zdecydowaliśmy się na organizację „podsumowania” jeszcze w trakcie trwania projektu. Ze względu na to, że nie był to, ani okres urlopowy, ani wakacyjny, a wszyscy na świeżo patrzyli jeszcze na nasz projekt, po zakończeniu imprezy widzieliśmy niezliczoną liczbę uśmiechniętych i zadowolonych twarzy.
To wszystko miało przygotować nas do Nocy Sobótkowej – głównego eventu naszego projektu. Oczywiście nie obeszło się bez niedociągnięć, wpadek, ale również wypadków losowych. Najpierw dowiedzieliśmy się, Klaudia musi wyjechać dzień wcześniej ze Zgierza, później okazało się, że ja i Dominik od razu po Sobótce wyjeżdżamy z Zespołem na Węgry, więc nie możemy zostać sprzątać cały bałagan, kolejno, dzień przed Sobótką okazało się, że jeden z zespołów, który miał zająć godzinę czasu, nie wystąpi ze względów zdrowotnych, a zespół który miał go zastąpić już podczas Sobótki się rozmyślił i wrócił do domu. Dodatkowo jeszcze jeden zespół również odmówił występu w dniu Sobótki. Czy było to wszystko widać na scenie? Na pewno trochę tak, ale wiele osób mówiło nam, że nie wiedziało, że coś wypadło z harmonogramu. Jak to się udało? Kiedy nawalają jedni, znajdą się tacy, którzy podadzą dłoń. Tak też się stało i tym razem. Bębniarzy, którzy mieli mieć 30 minutowy występ, przedłużyli go, wymyśliliśmy konkursy, wywiady i wiele innych atrakcji. Oprócz występów na scenie, w pasażu odbywał się mini jarmark sobótkowy. Kilka kramów sprzedających rękodzieło oraz stoisko, przy którym uczono plecenia wianków. Nie ukrywam, że tegoroczny, ale i zeszłoroczny „Jarmark” to nie to o czym mówiłem grupie w swoich wizjach… Mam nadzieję, że za rok (o ile za rok będzie, ale o tym później) będzie lepiej.
Po 7 miesiącach ciężkiej pracy mogę stwierdzić, że projekt „Pod Łowiczem na końcu wsi…” był sukcesem. Spełniliśmy nasze założenia, projekt pozytywnie był odbierany w mieście. Wiele osób pytało i nadal pyta się kiedy będziemy robić kolejne „folkowe” działania. Jest to bardzo miłe, ale… Ale odpowiedź brzmi: Nie wiem.
Ten rok będzie dla naszej grupy bardzo ciężki. Ponad połowa nas – teraz zwanych MNMsami w tym roku przystępować będzie do egzaminu maturalnego. Wiemy ile czasu będziemy musieli poświęcić na przygotowanie się do niego. Każdy z nas ma również swoje hobby
i dodatkowe zajęcia, z których nie zrezygnuje. W związku z tym postanowiliśmy w tym roku nie szaleć z projektami (choć były bardzo ambitne plany) i trochę odpocząć. Nie oznacza to, że rezygnujemy z jakichkolwiek działań. Będziemy aktywni, ale trochę mniej. A później? Duża część MNMsów chce wyjechać na studia dalej niż do Łodzi. A wtedy…
A co z Sobótką? Matury kończą się w maju, Sobótka wypada 23 czerwca. Mamy dużą chęć zrobienia tego jeszcze raz. Tym razem chęci mogą nie wystarczyć. W tym roku nie będziemy mieli funduszy na zorganizowanie tej imprezy z żadnego programu pozarządowego. Na pewno będziemy szukać źródeł finansowania, ale… Wiemy jednak, że Sobótka jest stosunkowo niedroga co do innych imprez miejskich, dlatego może dostaniemy wsparcie od miasta? Kto to wie?

Teraz jednak zapraszam na naszego bloga http://mnmzgierz.blogspot.com gdzie znaleźć będzie można informacje dotyczące naszych kolejnych inicjatyw.

4.08.2011
Jakub Pyrzanowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz